Po co komu zdrowie.

Co zwykle się słyszy?

Po co nam te dziwaczne wyszukane diety – odżywiamy się jak wszyscy, jak nasi przodkowie, rodzice, dziadkowie i w ogóle wszystkie pokolenia tak się odżywiały…

I tak, wcześniej czy później, wszyscy umrzemy.

Dla osób myślących odpowiedź jest oczywista: rzecz nie w tym  jak długie będzie życie, ale jakiej jakości ono będzie. A długowieczność to jest jedynie przyjemny i nieunikniony bonus. W swoim 55 letnim życiu nie zdarzyło mi się spotkać człowieka, który by twierdził, że woli zakończyć swój żywot jako bezwładna roślina w pampersach, cierpiąca na otępienie czy chorobę typu Alzheimera, Parkinsona itp. niż cieszyć się pełnowartościowym życiem razem z wnukami (a możliwe, że i z prawnukami), grać z nimi w piłkę czy prowadzić świadome rozmowy.

Tym nie mniej, często spotykane stanowisko, że zdrowie jest indywidualną sprawą każdego oddzielnego człowieka, ma rację bytu jedynie w wypadku gdy, tenże indywiduum żyje na odludziu i nie podtrzymuje żadnych kontaktów ze światem. Nie ma rodziny, bliskich i nie ma problemów. Tylko nie dla niego, a dla nich ! Uważając siebie za zdrowo myślących ludzi, łatwo wyciągamy wniosek, że przez choroby rodziców, dziadków i babć cierpi cała rodzina. Jeśli choroba jest poważna – ona angażuje czas wszystkich bliskich chorego (jeśli oczywiście bliscy nie są bezdusznymi miernotami) opieka nad chorym, odwiedzanie w szpitalu, zdobywanie lekarstw itp. itd. Super nastrój, wolny czas, pieniądze –  wszystko to pochłania choroba, jeszcze raz podkreślę – całej rodziny.

Wniosek: zaprzepaszczasz swoje zdrowie – zatruwasz przyszłe życie swoich dzieci. Płacić za twoją głupotę będą oni.

Reklama

2 myśli w temacie “Po co komu zdrowie.”

  1. Po obejrzeniu filmu „Moje córki krowy”, autor utwierdził się w swoim stanowisku opisanym w powyższym poście. Film jest świetną ilustracją do tegoż stanowiska.
    „Szykujcie się na wzruszenie, ale obiecuję, że śmiechu też nie zabraknie.” – Taką frazę spotkałem czytając recenzje filmu „Moje córki krowy” na jednym z portali. I, owszem, ku mojemu zaskoczeniu, od początku do końca filmu na sali co jaki czas słychać było lekki śmiech, mimo iż „tło” tych scen „komicznych” pozostawało cały czas to samo – śmierć, nieuleczalna choroba, konflikt sióstr rodzonych, których nie pojednała nawet tragiczna chwila.

    Mi jednak bardziej pasuje tutaj inne określenie tego filmu: „do bólu prawdziwy”. I właśnie o tym bólu chciałbym powiedzieć. Dla mnie ten film był bardzo dobry, bardzo smutny i bardzo realistyczny. Prawie jak film dokumentalny. Dodałbym jeszcze – frasobliwy. Podejrzewam, ze niewiele osób na sali podzielało moje odbieranie niektórych scen jako dowód na bezmyślność ludzi, a raczej ich bezwiedność oraz bezwładność wobec własnego życia i zdrowia. Mówię o tych momentach gdy śmiertelnie chory człowiek z upartością maniaka usiłuje koniecznie zdobyć alkohol żeby wlać do organizmu śmiertelnie groźną substancję. Gdy córka, która na pewno nie życzy źle ukochanemu ojcu własnoręcznie częstuje go pączkami – znowuż jedna z wielu przyczyn śmiertelnych chorób układu krwionośnego jak też i guzów..
    Brak wiedzy zwykłych dobrych ludzi – rodziców – o własnym organizmie w sumie skutkuje tragedią dla całej rodziny. I cały ciężar tych skutków spada na barki dwóch kobiet – córek. Ludzie! Dbajcie o własne zdrowie chociażby w imię własnych dzieci! Takim osobiście dla mnie jest ukryty dodatkowy (oprócz oczywistych) przekaz tego mocnego i wartego oglądania filmu.

    Polubienie

  2. W pełni popieram treść posta, gdy Rodzice będą dbać o siebie to gdy dożyją sędziwego wieku nie będą ciężarem dla swoich dzieci. Co więcej jest szansa, że ich dzieci będą od najmłodszych lat się na nich wzorować i również będą zdrowe.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s